Najnowsze komentarze
zjadacz bułek do: Rozczarowanie...
Zgadzam się z Tobą. Typowy cross...
A dlaczego miałem odnosić się bez ...
zjadacz bułek do: Rozczarowanie...
Drogi Ruff Rider, miło mi, że odni...
Drogi "Zjadaczu Bułek" :) Refleksj...
zjadacz bułek do: Rozczarowanie...
Taka refleksja poboczna. Często be...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

25.10.2012 00:56

Elektrycznośc mnie przeraża.

Archiwum: 6 czerwca 2011.

Rok 2068. Student 2 roku właśnie kończy poranną zmianę w McD i wychodząc z pracy zastanawia się co dziś wybrać na drogę na uczelnię. Pięknie brzmiące Ducati z silnikiem V2, a może sportową sześćsetkę któregoś z japońskich producentów. Czy może dostojnego power-cruisera od Harleya-Davidsona. Trudny wybór... Po chwili zastanowienia i rozważeniu swojego nastroju wybiera... V2_Ducati.mp3 na ekranie swojego iPoda 3000 podpiętego do konsoli głównej swojego elektrycznego motocykla. W końcu trzeba jakoś udźwiękowić sobie podróż. Przerażające prawda ??

W każdym razie dla mnie przerażające.

 

W jednej z wcześniejszych moich "Notatek" napisałem niedawno: "Perspektywa motocykli, które nie wydają dźwięku i nie pachną benzyną powoduje, że cieszę się, że już niebawem osiągnę wiek chrystusowy. To pozwala mi wierzyć, że nie dożyję czasów kiedy prawdziwe motocykle - te których sercem i których siłą napędową są następujące po sobie kontrolowane wybuchy łatwopalnej substancji - będzie można zobaczyć tylko w muzeum."

 

Teraz chciałbym bardziej rozwinąć ta myśl bo coraz to nowe doniesienia prasowe w temacie elektrycznych motocykli napawają mnie coraz większym niesmakiem. Jedyna wizja elektrycznego motocykla w której wyrażenie "motocykl elektryczny" nie brzmi dla mnie jak oksymoron to elektryczne trialówki. To jedyny przykład zastosowania silników elektrycznych w dwukołowych pojazdach, w którym widzę sens, logikę i spójność koncepcji a nie tylko próbę przypodobania się - jak mawia Jeremy Clarkson - bandzie nieogolonych hipisów w sandałach, przywiązującej się do drzew łańcuchami (czy jakoś tak :D). Zastosowanie silnika elektrycznego w trialówce ma tą zaletę, że jego moment obrotowy jest stały i dostępny od najniższych obrotów. Zatem nie trzeba biegów. Otrzymujemy więc wybitnie zabawowego "bmx-a" z silnikiem, w którym w każdej chwili dysponujemy całym momentem obrotowym umożliwiającym nam wskoczenie na kolejną przeszkodę. A skacząc po skałach bez hałasującego silnika spalinowego dochodzi do tego przyjemność obcowania z przyrodą w ciszy. Trialówki to nie motocykle do pokonywania dystansów więc ograniczony zasięg tez nie jest wadą. I takie podejście do ekologii to ja rozumiem.

 

Natomiast wszelkie próby zamontowania silników elektrycznych do innych motocykli, w szczególności sportowych, sportowo-turystycznych, ale i chopperów czy cruiserów, napawają mnie obrzydzeniem i wywołują odruch wymiotny. Na co dzień użytkuję Suzuki SV1000S, które - jak na litrowe V2 przystało - przepala spore ilości benzyny, hałasuje pięknie, śmierdzi spalinami i wibruje niekulturalnie :) I to w nim jest piękne. Kiedy odwijam manetkę to zarówno dźwięk jak i wibracja silnika są równie dobrym powodem do ruchów nadgarstkiem, co potrzeba przyspieszenia. Często robię to tylko i wyłącznie po to, żeby poczuć kopnięcia tych dwóch półlitrowych garnków i usłyszeć ich tupot. O tym, że wibracje litrowego V2 podobają się pasażerkom tylnego siedzonka nie wspominając (bo - jak zeznają - w pewnym momencie częstotliwość wibracji jest... baaaardzo właściwa). Tymczasem idiotyczne próby stworzenia motocykli elektrycznych mogą pozbawić nas tej dodatkowej przyjemności - choć dla mnie to jest połowa przyjemności z jazdy motocyklem, a sądząc po popularności akcesoryjnych sportowych tłumików wśród braci motocyklowej nie jestem w tym odosobniony. Czy chcielibyście aby fakt przekręcenia rollgazu był odczuwalny jedynie poprzez zwiększenie naporu powietrza i szybsze przewijanie się krajobrazu, w akompaniamencie cichutkiego, jednostajnego, meleksowego "ziuuuuuuu"...

 

I jeśli wydaje wam się, że to co napisałem na początku o udźwiękowianiu podróży to jakiś mój majak, to informuję, że to nie ja wpadłem na taki pomysł. Znana niemiecka firma tuningowa Brabus zamontowała w elektrycznym samochodzie sportowym marki Tesla system "dźwiękowy" udający silnik V8. Chore, prawda? Na szczęście to tylko głupi pomysł firmy tunerskiej zastosowany do równie niemądrego samochodu.

 

A wyobrażacie sobie wyścigi MotoGP bez ryku silników? Byłem na imprezach MotoGP kilka razy i pamiętam ciarki jakie przechodzą człowieka kiedy tuż po starcie zawodnicy pędzący w zwartym jeszcze peletonie, cała kawalkada przelatują obok Twojej trybuny. Pamiętam za pierwszym razem, w Brnie gdy usłyszałem 125-tki pomyślałem: O kurde! Ależ to głośne! Gdy przejechały 250-tki pomyślałem, że nie słyszałem nic głośniejszego, ale gdy przejechały motoGP nic nie pomyślałem, bo nie słyszałem własnych myśli. A gdy zastąpią je "meleksy" to będzie jedyne słychać cichutkie "wziuuuum" i muzykę relaksacyjną płynąca z głośników. Być może ona będzie wystarczająco przejmująca aby wywoływać ciarki na plecach... Strach się bać.

 

Na szczęście, mimo iż zdaję sobie sprawę, że wizja elektrycznych dwukołowców - bo nazywanie ich motocyklami jakoś nie przechodzi mi przez gardło - jest tylko kwestią czasu i postępu technologii, to moje nadzieje na to, że wizja ta jest jednak odległa w czasie mają rację bytu i chyba nie są płonne. Główni producenci jednośladów na świecie odgrażali się i odgrażają, że już niebawem wprowadzą produkcyjne motocykle elektryczne. Tymczasem lata mijają a takich ich produktów jakoś na szczęście nie widać. A to co jest to najczęściej "koncepcje" mające ukazywać firmę jako "pro eko" i pozwalające bronić się przed atakami "brodaczy". Firmy, które produkują "seryjnie" motocykle elektryczne nie stały się wcale w przeciągu ostatnich lat potentatami rynku. Nadal stanowią małą niszę rynku a ich produkty są raczej gadżetami dla eko-świrów z Kaliforni, bo z prawdziwymi motocyklami nie mogą konkurować ani zasięgiem, ani osiągami, ani czasem "tankowania" ani ceną. Na "zielonych źródłach napędowych" straciło by tak wiele gałęzi przemysłu, że ich lobbing nie prędko pozwoli na wdrożenie takich technologii do użytku codziennego, a w samej branży motocyklowej m.in. cała rzesza firm produkujących układy wydechowe czy inne akcesoria będzie mocno lobbować przeciwko tym rozwiązaniom. No bo co? Przerzucą się na tworzenie systemów nagłaśniających i sprzedaż plików dżwiękowych o tytułach: V2_Ducati.mp3...

 

Chociaż z drugiej strony możliwe, że kiedyś tak się właśnie stanie... Współczuję zatem temu studentowi z 2068...

Komentarze : 5
2012-10-26 11:21:25 sniadanie

Kasa, misiu, kasa. Ropa jest w grze i, w moim rozumieniu oraz innych rozumieniach ze specjalnym uwzględnieniem magnatów paliwowych, być musi. I będzie.

2012-10-26 11:18:48 EasyXJRider

->Śniadanie: Za życia mojej babci samochody i ciągniki rolnicze dopiero co utraciły napęd parowy, samoloty zmieniły się z silnikowych latawców na stratosferyczne maszyny naddźwiękowe, podróż dookoła Świata przestała oznaczać wyjęcie kilku lat z życiorysu, ludzie dolecieli na Księżyc i z powrotem, a na Marsa doleciały nasze śmieci. Nie mów hop...

2012-10-26 11:14:08 Ruff Rider

@sniadanie: ja zapewne zauważyłeś też na to liczę :)

2012-10-26 11:10:03 sniadanie

Nie dożyjemy czasów, kiedy elektryka zdominuje motoryzację. Postawię na to każdą kwotę u bukiego.

2012-10-25 14:21:58 EasyXJRider

A mnie nie, chociaż będąc zagorzałym fanem olejaków, chyba powinna.
W zasadzie, nie miałbym nic przeciwko stacjonowaniu elektryka w mojej stodole, obok Dziadka Gixa i Czarnej Ciuchci. Aż prosi się o dłuższą wypowiedź, na którą nie ma tu miejsca - dla tego popełnię o tym odrębny wpis. Dzięki za podsuniecie tematu.

  • Dodaj komentarz