01.07.2015 14:56
Ciepły czerwcowy wieczór...
Kraków. Ciepły czerwcowy
wieczór. Pierwszy taki od tygodnia albo nawet dłużej.
Ruchliwe skrzyżowanie.
Stoję niestety na przystanku i czekam na zbiorkoma. Kiedyś może opiszę dlaczego. Ale nie dziś. Dziś obserwuję jak na czerwonym między samochodami na pole position przepycha się stary bandyta. Szczerze mówiąc nie wiem czy 600 czy 1200, ale dalsze wydarzenia zdają się sugerować większego, choć niekoniecznie.
Typ motocykla (stary Bandit z czachą), wyposażenie (kufer) oraz strój kierownika (kask z otwieraną szczęką i oczojebna teksowa kurtała) zdają się sugerować turystę. Zapala się zielone. Jeździec rusza, ale tak jakoś nietypowo. Stojąc na podnóżkach. Coś się święci... Kilkanaście metrów dalej wprawnym ruchem nadgarstka odpala wyśmienitą gumę. W pięknym balansie, z kufrem przy asfalcie pokonuje kolejne kilkadziesiąt metrów. Widać, że to nie jest jego pierwszy raz. Wszystko zaplanowane i wykonane z wprawą. I tak jak wygląd tej parki nie zwiastował stunterskich inklinacji tak sposób wykonania tej gumy zdradza dużą praktykę w tej dziedzinie. Aż miło popatrzeć. Patrzę więc, trochę zazdroszczę i podziwiam.
Niestety cała reszta współprzystankowiczów nie podziela moich odczuć. Zamiast tego z ich ust wylatują cytaty z Faktu i Superekspresu. Widać, że całe ich życiowe doświadczenie płynie z tego co przeczytają w szmatławcu. Ich wywody nie odnoszą się do tego konkretnego zdarzenia. Są zbiorem uogólnień, mitów i innego bełkotu, który usłyszeli czy też przeczytali, a który niewiele ma wspólnego z zaistniałą sytuacją. Kolega na bandycie staje się natychmiast winowajcą wszystkich wypadków na drogach, złem wcielonym i obiektem współodczuwanej i dającej święte poczucie słuszności własnych racji nienawiści. Nie ma znaczenia jaki był poziom zagrożenia przy tym manewrze w miejscu w którym go wykonał. Nieistotne jest, że jedyne komu zagroził był co najwyżej on sam i to w stopniu takim, że zachodziła straszliwa groźba poobijania sobie sprzęta i obtarcia tyłka. Jego własnego sprzęta i tyłka. Jego zachowanie jest tylko zapalnikiem umożliwiającym wylanie żółci. Mam ochotę wyciągnąć z torby wojenny topór i dokonać krwawej rzezi na tej bezmózgiej, bezmyślnej i bezrefleksyjnej masie. Tylko, że nie mam toporu. Dziś nie mam.
Dwie godziny później widzę jak na jednej wielopasmówce zawodnik na sporcie również daje na koło. Mówiłem już. Ciepły czerwcowy wieczór. Pierwszy taki od tygodnia. Albo nawet dłużej...
Komentarze : 4
W zupełności się z Autorem nie zgadzam. Skrzyżowanie, czy ogólnie miasto, to jest miejsce na takie popisy. Już wielu takich rajderów, miało wszystko pod kontrolą, tylko że kapelusznik w felicji o tym nie wiedział i go ściął z boku. Ty uważasz, że wszystko jest OK, bo to jego dupa i jego sprzęt. Prawda jest tak, że na pieszych i samochodziarzach takie popisy wrażenia nie robią, i tyle. Wręcz utwierdzają ich w tych opiniach, jak to ująłeś "ze szmatławców". Ja sam także uważam, że takie zachowanie psuje opinię pozostałym, którzy w zdecydowanej większości nie popierają podobnych wybryków. Tylko, że często w ramach źle pojętej solidarności się do tego nie przyznają.
PS; pewnie mój komentarz też usuniesz, ale cóż ja nie będę udawał, że mi się podoba takie zachowanie.
Oto treść usuniętego niechcący przeze mnie komentarza DominikNC: "Było to jeszcze za komuny. Sąsiad miał CZ350. Zawsze z pod domu odjezdzal na gumie i nikomu to nie przeszkadzało. Co za gość! ;)"
Ruff Rider, też kiedyś niechcący usunęłam czyiś komentarz. Masz na mejlu jego treść, dodaj go jeszcze raz, możesz nawet się podpisać nickiem Dominika, bo chyba nie jest zarejestrowany.
Fajny wpis.
Aua! DominikNC - przepraszam! Niechcący usunąłem Twój komentarz. Zły link kliknąłem szlag jasny trafił. Sorry!
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (13)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)