Najnowsze komentarze
zjadacz bułek do: Rozczarowanie...
Zgadzam się z Tobą. Typowy cross...
A dlaczego miałem odnosić się bez ...
zjadacz bułek do: Rozczarowanie...
Drogi Ruff Rider, miło mi, że odni...
Drogi "Zjadaczu Bułek" :) Refleksj...
zjadacz bułek do: Rozczarowanie...
Taka refleksja poboczna. Często be...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

06.11.2012 01:32

Testament...

...czyli śmierć jeździ z nami.

Właśnie minął listopadowy weekend podczas którego odwiedzaliśmy groby naszych zmarłych, wspominaliśmy ich, oddawaliśmy im cześć i okazywaliśmy, że o nich pamiętamy.
To skłoniło mnie do podzielenia się z wami moim testamentem, chociaż dzielenia kasy sie nie spodziewajcie. :)
Otóż - jeśli zginę na motocyklu - chciałbym po pierwsze, żeby mnie skremowano, bo gnicie w ziemi i papusianie przez robaczki-wyjadaczki jakoś mnie nie konweniuje. Po drugie obok urny na katafalku ma być kask - niekoniecznie mój, bo jak zagonguje gdzieś to raczej z mojego kasku wiele pewnie nie zostanie, ale motocyklowy kask ma być. Po trzecie - jeśli znajdą się chętni to poproszę o przyjazd na motocyklach na pogrzeb i uczczenie tego eventu odpowiednią symfonią z wydechów. A co, niech wiedzą, że motocyklistę zakopywać będą. Komu dzwonią, temu dzwonią...
I żeby nie było - piszę to w pełni władz umysłowych i z pełną powagą. Naprawdę tak bym chciał.
Jednocześnie zapewniam, że się na tamtą stronę wcale nie wybieram, nie mam myśli samobójczych ani jesiennej depresji. :) Więc nie trzeba dzwonić po policję, panów z kaftanikiem o zbyt długich rękawkach, ani po księdza. Po tego ostatniego w szczególności, ale to nie ma być o moim antyklerykaliźmie ani ateizmie tylko o motocyliźmie.
No więc po co o tym piszę. Otóż po to, że nie wiem jak Wy, ale ja ilekroć wsiadam na motocykl myślę o śmierci. Podobno w Polsce śmierć to temat tabu. Nie mówi się o niej i nie rozważa się swojej własnej. Obawiamy się jej, więc na wszelki wypadek nie myślimy o niej, o rozmowach nie wspominając. A jak ktoś już zginie to tym bardziej. Tylko kondolencje, a poza nimi zasada “w domu powieszonego nie mówi się o sznurku”.
No a ja myślę. I nie dlatego, że jestem świrem, mrocznym gotem, satanistą chcącym zjednać się ze swoim Panem czy psychopatycznym seryjnym zabójcą (choć z tym, że nie jestem świrem pewnie niektórzy mogą się niezgodzić). ;P Nie jest też tak, że się jej nie boję. Boję się jej jak każdy normalny człowiek (choć bardziej boję się kalectwa, bo jak zginę to przecież już i tak nic mnie to nie będzie obchodziło). :P Po prostu ilekroć wsiadam na motocykl przypominam sobie, że robię coś co jest niebezpieczne, że wystarczy drobny moment nieuwagi, najmniejsza pomyłka i mogę już nie wrócić z tej przejażdżki. Do cholery, mogę nie wrócić nie popełniając żadnej pomyłki, a nawet nie przkraczając ograniczenia prędkości o 5 km nawet. Wystarczy pijaczek lub przedstawiciel handlowy, który akurat załatwia “byznesy” przez komórkę, który mnie nie zauważy albo pomyśli “przecież zdążę”. Bum! Dowidzenia.
I co ciekawe wcale nie psuje mi to przyjemności z jazdy. Choć pewnie większość z was pomyślała: co za gość, przecież jakbym myślał, że się zabiję to bym nie wsiadał na motocykl.
Tylko, że ja nie myślę, że się zabiję. Myślę dokładnie odwrotnie. Bardzo lubię moje życie mimo, że nie jest doskonałe i mnie nie rozpieszcza. Ale jest moje i innego miał nie będę (wszystkich wierzących w to czy inne bóstwo proszę o powstrzymanie się od prób nawracania - księżom na religi przez lata indoktrynacji się nie udało, rodzinie się nie udało, wam tym bardziej się już nie uda). :)
Innego życia miał nie będę więc cenię to które mam, a myślenie o tym, że mogę zginąć - tak przynajmniej uważam - pomaga mi właśnie to życie zachować. Przywołuje mnie do porządku. Wzmaga czujność i koncentrację. Mobilizuje. Może czasem powstrzymuje od bardziej ryzykownych manewrów. Może, gdy włączy mi się czasem “tryb nieśmiertelność” przypomina, że to nie gra komputerowa i nie mam trzech żyć. W tej grze “game over” to naprawdę koniec.
Tak więc memento mori!
P.S.
A z drugiej strony jeśli już ginąć to chyba piękniejsza śmierć niż na raka w szpitalu...

Komentarze : 8
2012-11-08 13:35:06 Ruff Rider

@misiakw: bardzo dziękuję za ta ostatnią część Twojego wpisu. Gdzieś tam pisząc to miałem taką właśnie nadzieję, że być może do kogoś to przemówi. Trochę tez zainspirowała mnie akcja "wywiad z turpem" na jednym z forów internetowych.

Co do samolubności natomiast to owszem. Pewnie jest to samolubne. Ale jest to wynikowa moich życiowych doświadczeń, przekonań i światopoglądu. Nie neguję również tego, że jeśli kiedyś zostanę przykładowo ojcem to moja opinia może się zmienić. Ale tez nie koniecznie musi. Tymczasem jednak pozostanę przy swoim zdaniu bo jednak w obliczu śmierci jesteśmy sami a borykanie się ze śmiercią bliskiego jest w mojej opinii drobiazgiem w porównaniu do tego z czym borykają się osoby dotknięte kalectwem. I żeby nie było, mam duży szacunek do ludzi o których wspomniałeś, którzy mimo kalectwa się nie poddali, ponieważ wiem, że musieli pokonywać znacznie większe przeszkody niż zdrowi. Nie zmienia to jednak faktu, że od kalectwa nadal wolałbym śmierć.

Pozdrawiam

2012-11-08 11:21:45 rk

Ojtam, Ojtam :)

A teraz dla odmiany poproszę o jakiś dobry i wesoły wpis.

2012-11-08 11:09:49 misiakw

Wszystko spoko, pisz sobie co chcesz, ale przynajmniej w części "boję się kalectwa, bo jak sie zabiję to olewka" zachowujesz się strasznie samolubnie. też latałem szybko żeby zgodnie z zasadą "jak coś się stanie, niech się stanie konkretnie" kipnąć i nie martwić się wózkiem. ale potem...

potem dziewczyna uświadomiła mi ze to podejście zajebiście samolubne. bo ja znikam, po kłopocie ale zostawiam tu rodziców, dziewczynę, kumpli itp. kumplom może mniej, ale rodzicom i dziewczynie zrobię w ten sposób wielką przykrość. oni ewidentnie na tym ucierpią. a potem dodatkowo wspomniałem kumpla z roku, który mimo jazdy na wózku lata na paralotni, jeździ an nartach i... z swojego inwalidztwa zrobił zaletę, zdobywa sponsorów na nowe zajęcia, w tym roku skakał ze spadochronem. potem poznałem Kubę - chłopaka Ady "na riderblogu jako Road" który w wypadku na moto stracił nogę. chłopak z protezą chodzi, ba, nawet na moto jeździ. patrząc na niego miałem wrażenie że on nie tylko pomimo braku nogi czuje się pełnowartościowym (również fizycznie) człowiekiem, ale on taki właśnie człowiekiem jest.

zrewiduj przemyślenia, bo... inwalidztwo niekoniecznie musi byc takie złe.


a co do patosu... cóż, ktoś musi pisać "zabija nas to co kochamy". jeśłi choć jednemu gówniarzowi taki patetyczny wpis da do myślenia, i następnym razem jak wsiądzie na moto/skuter pomyśli o tym że na drodze jest nie tylko fun, ale i ryzyko, to wpis miał jakiś sens.

lewa!

2012-11-06 14:01:11 Ruff Rider

Heh, no więc nie było moim zamierzeniem epatować niebezpieczeństwem tego co robię na zasadzie "ale ze mnie kozak". Chciałem tylko pokazać jak to wpływa na moja jazdę i zachowanie na drodze. I miałem nadzieję, że uda mi się właśnie trochę odczarować temat i z patosu go obrać a tymczasem odbiór widzę jest wręcz przeciwny :)

A co do obrażania się to ani trochę się nie obrażam. Za duży dystans mam do tego co tu wypisuję, żeby traktować to ambicjonalnie :)
Bardzo się cieszę (i nawet trochę dziwię), że komukolwiek chce się to czytać a tym bardziej komentować :)

Również pozdrawiam i czekam na kolejne komentarze :)

2012-11-06 13:49:59 Ruff Rider

@Mikkagie: Przepraszam najmocniej, ale pozwalam sobie wkleić Twój komentarz, który niechcący chyba skasowałem, bo go nie widzę. Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi tego za złe.

"Podpis: Mikkagie
Treść:

@Ruff: Nie. Wyrażasz się całkiem klarownie, a z moim czytaniem ze zrozumieniem nie ma większego problemu. Co więcej, z racji nieszczęśliwego dość wykształcenia, analiza tekstu nie sprawia mi szczególnego kłopotu.

Interpretować to co napisałeś można na wiele sposobów, ja niestety, z racji wieku, widzę tu trochę przesady z Twojej strony. Widzę coś w stylu "robię coś tak zajebiście niebezpiecznego, tak niezwykłego, że śmierć jest moją kumpelą i lata ze mną na plecaku". Tylko pamiętaj - na tym blogu jest olbrzymie prawdopodobieństwo, że wszyscy robią to samo (o czym za chwilę).

Ostatni akapit? Ja akurat przeczytałem i właśnie to co tam napisałeś skłania mnie do stwierdzenia, że oprócz wątpliwego zabiegu stylistycznego (cały Twój tekst go w jakiś sposób realizuje) czyli próby zaskoczenia czytelnika przy pomocy bardzo ostrych sformułowań, nie ma w nim niczego niezwykłego. Każdy motocyklista wie, że to co robi niesie za sobą realne zagrożenia. Każdy również zdaje sobie sprawę czym jest śmierć biologiczna. Podejmowanie ryzyka nie ma niczego wspólnego z brakiem świadomości o możliwych konsekwencjach tylko z realizowaniem pewnych potrzeb.
Pomaga Ci myślenie o śmierci? A mi wręcz przeciwnie - mi w zachowaniu zdrowego rozsądku pomaga myślenie o życiu. I co z tego? No nic właśnie.

PS. Myślę, że nie powinieneś gniewać się na osoby czytające i komentujące Twoje wpisy. Przyjąłeś taką a nie inną formę stylistyczną (widać to w innych Twoich tekstach), chcesz być kontrowersyjny i oryginalny. Nie ma innego wyjścia - iskry muszą się sypać.

Pozdrawiam. Nadal będę czytał i komentował Twoje teksty ;)"

2012-11-06 12:28:34 Ruff Rider

Chłopaki. Czy to ja tak nie umiem ubrać w słowa tego co chcę przekazać (co jest wysoce prawdopodobne) czy to wy nie chcecie czytać ze zrozumieniem.

Po pierwsze. @Mikkagie: Mój pogrzeb będzie zależał ode mnie, m.in. o tym właśnie pisałem. Stąd użycie słowa testament. Chyba, że moi bliscy nie uszanują moich decyzji.

Po drugie. @Mikkagie znowu: właśnie po to użyłem sformułowań typu "robaczki-wyjadaczki" i wielu emotikonów, żeby patosu nie było, bo nie to było moim zamiarem. może dla Ciebie temat śmierć to od razu podniosły temat i patos.

Po trzecie: @przypadkowy motocyklista: Czy dla Ciebie myślenie o śmierci jest równoznaczne z wybieraniem się na tamta stronę ?? Czy testament pisze tylko ten, kto się wybiera ?? Odnoszę wrażenie, że nie przeczytałeś tego tekstu, bo jest o tym, że myślę o śmierci po to, żeby jej uniknąć właśnie.

Po czwarte: @przypadkowy motocyklista: Czy ja gdzieś napisałem, że każdy motocyklista jak umrze to ma mieć kask na trumnie ?? Napisałem, że ja tak chcę i że tylko jeśli zginę na motocyklu. Znów mam wrażenie, że nie zadałeś sobie trudu zbyt dokładnie przeczytać co napisałem.

Generalnie po waszych komentarzach mam wrażenie, że np. cały ostatni akapit to wam umknął (jeśli nie całość tekstu) :)

Ale zrzucam to na karb mojego braku umiejętności klarownego wyrażania swoich myśli :)

2012-11-06 12:08:30 Mikkagie

@ruff-rider: Patos, patos i jeszcze raz patos. Trochę to przerost formy nad treścią.
A jeżeli chodzi o pogrzeb, to nie od Ciebie będzie zależeć co i jak się tam będzie dziać. Taka kolej rzeczy.

@przypadkowy: No dokładnie to miałem na myśli czytając wpis ruff-ridera. Nic dodać, nic ująć. "Zabija nas to co kochamy" w przeintelektualizowanej wersji.

2012-11-06 04:37:47 przypadkowy_motocyklista

No zaraz, to sie zdecyduj, czy myslisz o smierci, czy nie, bo z jednej strony "testament" i strasznie gornolotnie, a z drugiej to "że się na tamtą stronę wcale nie wybieram". Nie da sie miec ciastka i go zjesc.

Zajebanie sie na motocyklu jest niewiele inne od przypadkowej ceglowki podczas spaceru po ulicy, czy wrecz bardziej prozaicznego (i bardziej prawdopodobnego) zejscia na grype. Koncowy rezultat jest we wszystkich wypadkach taki sam. Czy jak motocykliscie sie umrze na zapalenie pluc to tez kask na grobowcu jest wskazany, czy to juz swietokradztwo?

Czy moze ten kask to ma jakos tak upamietniac, ze sie bylo lepszym niz przecietna i bardziej fajowskim czlowiekiem?

Wdowie bedzie wszystko jedno. A dzieciakom jeszcze bardziej.

  • Dodaj komentarz