24.12.2012 16:25
Życzenia...
Jest ciepłe letnie popołudnie. Drugi rok startów Kubicy w F1. Chyba drugi. Nie pamiętam dokładnie. Nie mam pamięci do dat. Do wyścigu pozostała około godzina. Może dwie. Nasz bohater jest fanem motosportu. Starty Kubicy to dla niego nie lada gratka i nowość, więc nie opuści żadnego wyścigu. Do głowy wpada mu jednak pomysł p.t. “szybki przelot”. Tak po mieście, niedaleko, żeby dać sobie adrenalinowego kopa, ale zdażyć spowrotem przed startem polaka. Wskakuje w niedawno zakupiony skórzany dwuczęściowy kombinezon. Przed wyjściem rzuca swojej drugiej połówce (tej lepszej, choć jeszcze nieoficjalnej) niedbałe “Zaraz wracam. Idę się przelecieć. Będę na wyścig!” Odpala swojego srebrnego szerszenia. Jeden w dół. Ogień.
To samo popołudnie jakiś czas później. Odbieram
telefon od wspólnego kolegi. Ten od srebrnego Horneta
miał wypadek. Poważny. Jest mocno pokiereszowany. Kumpel
przyjeźdża po mnie samochodem i pędzimy do szpitala. Czekamy z
rodziną w przedsionku oddziału chirurgii. Praktycznie nikt nic
nie mówi. Trochę o okolicznosciach wypadku. Nieznośne
napięcie wisi w powietrzu, a oczekiwanie powoduje, że czas jakby
nagle zwolnił. Złośliwie. Wreszcie wychodzi lekarz, który
go operował. Połamana miednica, noga i ręka. Wszystko dość
poważnie, ale na szczęście jego życiu nie grozi
niebezpieczeństwo. Z rozległości obrażeń, nawet nie będąc
lekarzem spodziewam się bardzo długiej rekonwalescencji i
rehabilitacji. Cholernie długiej.
Taka też jest. Pół roku leżenia w łóżku.
Pół roku obsługiwania przez rodzinę. Mamę, Tatę, Siostrę,
ale i przez Drugą Połówkę, choć ciągle nieoficjalną.
Potem perypetie związane z naprawianiem tego co źle poskładały
konowały z Krakowskiej Chirurgii na Kopernika. Obraz z początku
jest przerażający i przygnębiający. Trudno znaleźć nadzieję
patrząc jak przykuty jest do łóżka. Jak całkowicie
uzależniony od bliskich. Ale właśnie dzięki nim - rodzinie i
swojej ciągle nieoficjalnej lepszej połówce z upływem
czasu gość wraca powoli do zdrowia. Wreszcie staje na nogi. Wraca
do życia. Jest. Na motocykl już niestety raczej nie
wróci, ale jest. To ważniejsze.
Jakieś dwa lata później stoję z tyłu
niewielkiego kościoła ubrany w garnitur. Gardło mam zaciśniete,
do oczu nabiegają mi łzy, które z trudem udaje mi się
powstrzymać. Patrzę jak nasz połamaniec wyglądający teraz jak
milion dolców właśnie czyni ze swojej drugiej
połówki połówke oficjalną. Pełnoprawną. Uczciwą
kobietę jak to kiedyś mawiali. Ksiądz prawi kazanie o tym jak to
teraz, po złożeniu przysięgi będą musieli stanowić dla siebie
podporę w ciężkich chwilach. Jak muszą się teraz wspierać, dbać
o siebie itd. W zdrowiu i chorobie. W szczęściu i nieszczęściu.
A ja myślę wtedy: gdybyś ty koleżko wiedział co Oni przeszli i
jaki sprawdzian z życia zdali to byś tak nie gadał. To Oni by Ci
mogli coś powiedzieć.
Po ceremonii, przy
składaniu życzeń, gdy nadchodzi moja kolej, szepczę jej do ucha:
“Gdyby On się wreszcie na to nie zdecydował to bym go
kopnął w dupę”. Znowu z trudem powstrzymuję przy tym
wzruszenie. Bo to, że mimo wszystko przy nim była, że się
zajmowała, że wytrzymała i przetrwała ciężkie chwile uważam za
coś za co należy się szacunek. Bo sam nie wiem czy umiałbym cos
takiego udźwignąć. Bo chciałbym, żeby ktoś taki był przy mnie
gdy przyjdzie pora na mnie. A wszyscy wiemy, że przyjść może w
dowolnym momencie.
Od tamtego czasu mineło już parę lat. Dorobili się już
dzieci. Na obu pępkówkach oczywiscie wspominaliśmy
zbiornik paliwa horneta który zdefasonował swoją miednicą
niczym blok plasteliny. Tylko, że zbiornik bynajmniej nie był
taki mięciutki. Ale kolejne pępkówki dowiodły, że mimo to
“hydraulika działa” ;)
Czemu ja to wam opowiadam. Czemu zatytułowałem ten
tekst “życzenia”. Bo tamte zdarzenia wyryły się w
mojej pamięci mocno. I od tamtego czasu siędzą w mojej głowie i
nadal wzruszają. Moczą oczy. Życzę zatem sobie i wam w te Święta
i na ten Nowy Rok, żebyśmy wszyscy mieli kogoś na kogo można w
takiej sytuacji liczyć. Tym, którzy jeszcze kogoś takiego
nie spotkali, żeby spotkali. Tym, którzy już myślą, że
spotkali - aby była to właśnie ta osoba. A tym, którzy
już sa pewni, że to ta osoba, żeby nią pozostała nawet może i do
końca życia, bo w sumie czemu by nie. Ale oczywiście
jednocześnie życze sobie i wam, żebyśmy nigdy nie musieli tego
sprawdzać!
No i może jeszcze taniego paliwa :)
Komentarze : 3
No i o to chodzi.
A poza tym malutka prośba o zmianę czcionki na mniejszą, z większymi odstępami między wierszami. Taka prywata, bo wzrok u mnie już nie najlepszy, i ta akurat forma utrudnia mi dobranie się do treści, do których lubię się dobierać.
Wzajemnie!
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (13)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)